czwartek, 13 listopada 2014

Rozdział 4 - New life, new me.

7 KOMENTARZY=NOWY ROZDZIAŁ

Przechodzę przez wielkie mahoniowe drzwi, które prowadzą na salę gdzie powinien czekać na mnie Harry. I nie myliłam się. Jest tam. Stoi przodem do mnie, ale nie zauważa mnie. Jest oparty o pianino a na sobie ma czarną koszulę do połowy rozpiętą, i czarne rurki.
-Ehem. -odchrząkam aby zwrócić na siebie uwagę. Harry odwraca głowę w moją stronę i już żałuję, że tutaj przyszłam. Mierzy mnie swoim zimnym spojrzeniem i rzuca, stosem kartek o pianino. Wchodzę po trzech schodkach, i siadam na krześle przy instrumencie.
-Zaczynajmy. Chcę to mieć już z głowy. -mówię i zbieram kartki które rozrzucił.
-Jasne. -rzuca chłodno. Dupek.
-Napisałam już pierwszą zwrotkę. -informuję go. Kładę na pianinie pojedynczą kartkę z tekstem który napisałam w wolnym czasie. Zabiera ją i czyta próbując się skupić.
-Nie możemy napisać czegoś normalniejszego? -pyta.
-W takim razie napisz ją sam. -rzucam i kręcę głową z dezaprobatą. Nie uważam siebie za kogoś wielkiego, ale znam swoje możliwości i jestem pewna, że ten fragment jest naprawdę dobry.
~*~
Po dwóch godzinach męczącego pisania piosenki byłam nieprzytomna. Przez godzinę Harry próbował napisać swoją zwrotkę i skończyło się na tym, że odwaliłam za niego całą robotę. Przez cały ten czas był oschły i w ogóle ze mną nie rozmawiał. Dla mnie lepiej, ale dla niego gorzej bo nie wiem jak poradzi sobie na następnej próbie. Jego sprawa.
-Jutro masz być o osiemnastej! -krzyczę tak aby chłopak usłyszał. 
-Jutro nie mogę. -odpowiada a ja zatrzymuję się w miejscu. Widzę jak zaciska swoje ręce i czuję, że już dawno nie powinno mnie tu być. Knykcie mu blakną i zauważam, że jest na coś mocno wkurwiony. 
-W takim razie pojutrze. -teatralnie przewracam oczami.
-Przez najbliższy tydzień nie mam czasu. -odrzuca moją propozycję. I odwraca się do mnie przodem mierząc moją sylwetkę chłodnym spojrzeniem. Nie znoszę tego człowieka.
-Co takiego jest ważniejsze od zajęć? -pytam. 
-Nie twój zasrany interes. -mówi przez zaciśnięte zęby. Czy ja go kiedykolwiek zrozumiem?! 
-Jebać to. -mówię i czuję, że zaraz wybuchnę. Mocno trzaskam drzwiami i wychodzę z pomieszczenia. Jego sprawa. Do balu zostało już niewiele dni, i gdy tak dalej będzie to to on będzie się tłumaczył profesorowi. Wychodzę na chłodne powietrze i zauważam grupkę osób którzy zawzięcie o czymś rozmawiają. Dziewczyna o kruczoczarnych włosach ilustruje moją sylwetkę, a mnie wydaje się, że skądś ją kojarzę.
-Jest w środku Styles? -jeden z chłopaków stojących w grupie odwraca się do mnie i rzuca szluga na ziemię, gasząc go butem.
-Nie wiem. -odpowiadam, a chłopak śmieje się i wchodzi do środka.
-Grace? -pyta dziewczyna o kruczoczarnych włosach, która przed chwilą mi się przyglądała. Odwracam się do niej przodem i dokładnie ją ilustruję.
-Steph? -pytam chcąc się upewnić, że to naprawdę ona. Obawy znikają gdy dziewczyna podbiega do mnie i dosłownie rzuca się na mnie.
-Dusisz. -mówię szeptem, gdy czuję, że brakuje mi powietrza.
-Nie wierzę! -śmieje się.
-Nic się nie zmieniłaś. -mówię gdy Steph mnie puszcza.
-Colin! Amy! Patrzcie kogo spotkałam! -krzyczy podekscytowana a ja próbuję ukryć swój śmiech.
-Grace. -odpowiadam i wyciągam do każdego z osobna moją dłoń.
-Colin. -wysoki blondyn z niebieskimi oczami przedstawia mi się a ja widzę błysk w jego oku.
-Amy. -niska brunetka delikatnie chwyta moją dłoń i lekko nią potrząsa. Mam wrażenie, że Amy kompletnie nie wie co się dzieje i uważam, że nie pasuje ona do Melody i Colina. Tak, Melody. Steph woli aby mówić do niej Melody zamiast Steph, bo nie znosi swojego imienia. Kiedyś Jason - jej były chłopak stwierdził, że Steph ma melodyjny głos. Więc wszyscy zaczęli mówić na nią Melody i teraz rzadko kto mówi jej po imieniu. Mel jest moją dawną przyjaciółką z liceum, ale znałyśmy się już wcześniej. Gdzieś w drugiej klasie liceum, przeprowadziłam się razem z mamą i od tamtej pory jej nie widziałam. Na początku była wkurzona, ale później zrozumiała, że nie miałam innego wyjścia. Nasz kontakt urwał się kilka tygodni później. Cieszę się, że odzyskałam przyjaciółkę. Patrząc teraz na nią i jej zachowanie to mogę stwierdzić, że nic się nie zmieniła. Za to ja tak. Ona jest nadal tą buntowniczką i dziewczyną która ma na wszystko wyjebane. A ja jestem jej totalnym przeciwieństwem. Już nie palę, nie piję, zmieniłam swój styl. Rzadko chodzę na imprezy. Przejmuję się każdą drobnostką. Ale to wszystko zmieniło jedno wydarzenie. Śmierć Mike'a zmieniła całe moje życie i całą mnie. W tamtej chwili z silnej i walczącej dziewczyny zrobiła się słaba porcelanowa lalka. Byłam wyczerpana i nigdy nie chciałabym ponownie przejść tego co wtedy. Od tamtego czasu staram się być bardziej silniejsza, ale czasami po prostu wszystko znika i powraca ból i smutek jaki towarzyszył mi tamtej nocy. W pewnym sensie to pogodziłam się z brakiem jego obecności, ale czasami przeżywam to bardziej niż kiedykolwiek. Więc podsumowując można powiedzieć, że jestem silniejsza odkąd to się stało, ale wystarczy jedna niewłaściwa chwila aby to wszystko zniszczyć.
-Ziemia do Grace! -krzyczy Melody, próbując sprowadzić mnie na ziemię. Śmieję się i patrzę na dziewczynę, która przybrała dziwną pozę.
-Idziemy na piwo! -krzyczy podekscytowana. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale po jednym drinku nic mi nie zaszkodzi. Waham się, a Mel zauważa mój brak entuzjazmu.
-No chodź! Będzie fajnie. -chwyta mnie za ramię i ciągnie w stronę centrum.
~*~
-Mam ochotę się napić! -krzyczę głośno. Idę razem ze Steph trzymając rękę na jej ramieniu.
-Nareszcie to przyznałaś! -dosłownie wrzeszczy mi do ucha. Wchodzimy przez drzwi prowadzące do niewielkiej knajpki. Wolnym krokiem idę zamówić dla nas whiskey z colą.
-Drake! -krzyczę, gdy zauważam mojego przyjaciela, który właśnie wychodzi z zaplecza.
-Grace?! -odwraca się i jest widocznie zdziwiony moim widokiem.
-Co ty tutaj robisz? -pyta i śmieje się jednocześnie.
-Studiuję w Nowym Jorku. -odpowiadam na co zabawnie potrząsa głową.
-Tęskniłem. -mówi i przybliża się do mnie. Przytula mnie. Jest tak blisko, że czuję znajomy zapach perfum. Nie wiem czy dobrze zrobiłam przychodząc tu, ale teraz nie mam wyjścia. Nic się tutaj nie zmieniło. Wszystko jest takie same jak kilka lat temu. Czuję, że się zmieniam. Wracam do "starej siebie". I nawet mi to odpowiada. Muszę pokazać, kto tu rządzi. Wiem, że nie powinnam pić bo ostatnio nie za dobrze się to skończyło. Ale mam na to wyjebane. Już nic mnie nie interesuje. Idę razem z Drake'm do stolika przy którym siedzi Steph i reszta jej paczki.
 -Lubię "starą ciebie". -mówi Steph, i posyła mi przyjacielski uśmiech.
___________________
Hello ;* Jak wrażenia? Haha, ja osobiście jestem zadowolona z tego rozdziału ;p Zmieniłam czas z przeszłego na teraźniejszy i mam nadzieję, że wam to odpowiada ;) Napiszcie mi co sądzicie o nowym rozdziale ;* Do następnego xx

6 komentarzy: